W Londynie wynajmuję dom wraz z dwójką innych dziewczyn. Żeby dojść do swojego pokoju muszę pokonać trzy piętra schodami, i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie moje współlokatorki, które notorycznie zostawiają na schodach swoje buty. Nie z boku przy ścianie, ale na całej szerokości stopni tak, że o swobodnym przejściu nie ma mowy. No dobrze! Raz udało mi się przeskoczyć stertę szpilek i kozaków. Kolejnym razem ułożyłam je przy ścianie. Za trzecim razem zaczęły puszczać mi nerwy: „Jeszcze raz i coś im powiem. A może się domyślą…”. Jasne! I tak przez dwa miesiące przesuwałam, tudzież przeskakiwałam, ich buty, kląc pod nosem, bo nie chciałam wszczynać kłótni. Aż nagle wieczorem w zeszłą sobotę buty zniknęły ze schodów! Jak to możliwe? Nie za sprawą magii, podstępu ani cudu. Wystarczyło kilka godzin z Kamilą Rowińską.
Szkolenie „Kobieta Asertywna”, zorganizowane przez Polish Success Centre, organizację zrzeszającą ludzi pragnących się rozwijać, odbyło się w sobotę, 21 listopada, w hotelu Hilton London Metropole. Było to moje pierwsze szkolenie PSC i nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. Czy wyjdę z tego spotkania mądrzejsza, bardziej pewna siebie, asertywna? Pewnie tak! Mimo to, nie bardzo uśmiechała mi się myśl, że mam spędzić (a dokładnie siedzieć!) w jednym miejscu siedem godzin, bo jako freelancer jestem ciągle w ruchu. Z drugiej strony, kocham się rozwijać i zdobywać wiedzę, nawet jeśli muszę przyrosnąć na cały dzień do krzesła. Raz kozie śmierć!
Pierwsza rzecz jaka przykuła moją uwagę to liczba uczestników. W szkoleniu wzięło udział około 200 kobiet (i kilku panów). Kiedy przybyłam na miejsce, część z nich z podekscytowaniem stała w kolejce do rejestracji, część szybko poprawiała makijaż w toalecie, aby tylko się nie spóźnić, a część już siedziała na krzesłach z notatnikami w ręku. OK! 200 kobiet, z których wiele przyjechało z różnych części Wielkiej Brytanii specjalnie na to spotkanie, nie może się mylić. Będzie dobrze!
Zanim przeszliśmy do jakiegokolwiek szkolenia, zespół Kamili poprosił wszystkich, żebyśmy wstali, dziewczyny puściły muzykę i … uwaga, uwaga… zaczęły tańczyć, a my razem z nimi! Podobno w tańcu wydzielają się endorfiny, a to pomaga przy przyswajaniu wiedzy. Bałam się, że posadzą mnie na krześle, a tymczasem tańczyłam do piosenki „You’re simply the best”! Score!
Po minucie ruchu, roztańczeni i uśmiechnięci, usiedliśmy na krzesłach, gotowi, by zacząć przemianę w osoby asertywne! Otrzymaliśmy zeszyty ćwiczeń, w których mogliśmy notować najważniejsze informacje, i które pomogły nam śledzić przebieg szkolenia! Dla takiego wzrokowca i osoby poukładanej jak ja było to rozwiązanie wprost genialne! No to zaczynamy!
Wyjaśniliśmy sobie co to jest asertywność, jak budować komunikaty asertywne, co wolno a czego nie wolno powiedzieć, wyjaśniając sąsiadowi, że on nie może tak po prostu łazić po czyimś trawniku. Wszystko to zostało poparte przykładami podanymi przez Kamilę jak i uczestników. Czasami wypowiadaliśmy się z krzeseł, czasami ze sceny, ale zawsze szczerze i ze wzruszeniem, bo przecież mówiliśmy o sobie! Niektórymi przykładami byłam zaszokowana, bo były dosyć intymne. Zaczęłam się zastanawiać skąd taka otwartość w mówieniu o swoich problemach. Być może to atmosfera jaka panowała na sali pozwoliła nam wszystkim się rozluźnić i mówić otwarcie i od serca. „Czuję żal, kiedy moja mama ignoruje moje osiągnięcia. Oczekuję, że doceni moje starania i zasługi”. Jeden przykład, drugi przykład, trzeci przykład… i nagle zrozumiałam, że sali nie wypełniało 200 obcych sobie osób, ale że stworzyliśmy swego rodzaju zespół, gdzie każdy chce zrozumieć drugą osobę, chce pomóc, i chce być asertywny. A przecież asertywność to swobodne wyrażanie uczuć… Ale to nie jedyna rzecz jakiej się nauczyłam.
Otóż, do tamtej pory miałam tendencję do „kręcenia filmów” w głowie, dopisywania historii, które wcale nie musiały być prawdą i najpewniej nie były. Proszę, oto kilka przykładów i ode mnie. Jeśli partner nie odpisał mi na SMS-a w przeciągu 5 minut, to najpewniej jest na mnie obrażony. Jeśli pozmywał po obiedzie, to pewnie chce wyjsć z kolegami na piwo, zamiast iść ze mną do kina, tak jak mi obiecał. A skoro przynosi mi kwiaty, to istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że mnie zdradza… Mimo że za takie scenariusze należy mi się Oscar (albo Złota Malina?), to jednak ciężko jest tak żyć.
I właśnie to szkolenie otworzyło mi oczy na to, gdzie popełniam błędy i jak swoim zachowaniem już nie raz zrujnowałam swoje relacje z innymi. Zabolało! Ale terapie szokowe uważam za najskuteczniejsze. Nareszcie, po 28 latach udało mi się uwolnić od reżyserowania. Włączyłam tryb samoobserwacji, wyrzuciłam taśmy filmowe i czuję się z tym dobrze… i asertywnie! Oczywiście, że czeka mnie jeszcze wiele pracy, ale najważniejszy krok mam za sobą, tj. decyzja o zmianie. A przyznanie się do winy i chęć zmiany własnego zachowania zodiakalnym Baranom przychodzi nie łatwo 😉
No cóż, ostrzegano nas:
„Czy jesteście gotowi na to, co się wydarzy?”
„Tak!”
„A wiecie co się wydarzy?”
„Nie!”
Nikt z nas przecież nie wiedział, że po siedmiu godzinach szkolenia, które nota bene zleciało w mgnieniu oka, wyjdziemy odmienieni, lepsi, pozytywnie nakręceni. A jednak! Zeszłej soboty, siedząc na krześle w czwartym rzędzie od końca, w sali Hotelu Hilton podjęłam decyzję, że chcę być lepsza.
Od szkolenia „Kobieta Asertywna” minęło jedynie kilka dni, a ja już jestem szczęśliwszą osobą, wolniejszą, bo wiem jak formułować asertywne komunikaty tak, by wyrazić to, co czuję i nie urazić innych. Mam do siebie więcej szacunku i mniej boję się rozmawiać o swoich odczuciach, a to z kolei dodaje mi więcej pewności siebie, zarówno w życiu prywatnym jak i w biznesie. Bo nic tak nie uwalnia jak wyrzucenie z siebie tego, co leży nam na sercu. No i wreszczie te nieszczęsne buty zniknęły ze schodów! Nie za sprawą magii, podstępu ani cudu. Wystarczyło kilka godzin z Kamilą Rowińską.